9 maja 2025 roku około godziny 9.00 na skrzynkę e‑mail Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie przyszła wiadomość o ładunku wybuchowym. Naszej redakcji udało się dotrzeć do treści tej wiadomości:

Natychmiast zostały uruchomione procedury bezpieczeństwa i nastąpiło przeszukanie uczelni. Całe szczęście alarm okazał się fałszywy i nikomu nic się nie stało.
Tego typu alarmy w ten sam dzień pojawiły się też na wielu innych polskich uczelniach między innymi na:
-Uniwersytecie Warszawskim, tutaj także autor gróźb nazwał się „studentem rzeźnikiem” i poinformował, że podłożył ładunek wybuchowy w budynku biblioteki przy ul. Dobrej w Warszawie. Ewakuowano 250 osób.
-Uniwersytecie Kaliskim, gdzie również zdecydowano się na ewakuację osób znajdujących się w budynku. Władze uczelni komunikowały, że procedury bezpieczeństwa zadziałały bez zarzutu.
-Alarm bombowy przyszedł także na skrzynkę Uczelni Państwowej w Sanoku. Tutaj jednak w przeciwieństwie do innych placówek nie zdecydowano się na ewakuację studentów.
Analizując list, nie da się nie zauważyć podobnych słów „JESTEM PREDATOREM. RZEŹNIK.”, jak w przypadku Mieszka R. studenta UW, odpowiedzialnego za makabryczną zbrodnię na UW, który również krzyczał, że jest „PREDATOREM”, ale „WILKIEM”. Czy mamy do czynienia z serią psychopatycznych studentów, którzy być może grali w tę samą grę lub wyznawali „chore wartości”? Niestety Mieszko R. posunął się za daleko. Czy sprawa Mieszka R. może być powiązana z serią fałszywych alarmów bombowych mających miejsce na polskich uczelniach? Czy mamy do czynienia z większą grupą osób nazywających się „PREDATORAMI”? Czy na polskich uczelniach jest bezpiecznie? Jedno jest pewne, placówki edukacyjne bezwzględnie powinny zadbać o zwiększenie procedur bezpieczeństwa.